Telefon: +48 668141111

Aktualności fundacyjne

Zatrzymać pociąg do śmierci

mlNikt nie zauważył, że Maciek i Kamila szykują się, aby odejść na zawsze, choć obydwoje mieli wokół siebie całkiem liczną gromadkę bliskich sercu ludzi. Odeszli. Maciek w lipcu, Kamila w sierpniu. Została po nich rozpacz i pytania na które nikt nie umie odpowiedzieć: dlaczego? Jeszcze jedno pytanie nie daje ludziom spokoju: kto jeszcze i jak go zatrzymać?

Dla Maćka nie było na tym świecie strachu, który paraliżowałby przed działaniem. Nie było dla niego zadań niewykonalnych. Tylko życie okazało się niewykonalne. Chłopak z pasją, z charakterem, serdeczny, dobry człowiek nie chciał dłużej żyć. Odpowiedź na pytanie „dlaczego nie chciał?”-  zabrał ze sobą na drugą stronę. Zostawił z tym pytaniem żonę, dzieci, rodzinę, tłum przyjaciół i kolegów. Nie mogą darować sobie, że nie mieli pojęcia o burzach targających Maćkowymi myślami, które przyniosły dramatyczną myśl, aby zakończyć życie. Gdyby ktoś zauważył symptomy tych burz, może Maciek spacerowałby dziś z dziećmi po beskidzkich szlakach…

Żył pięknie, był ratownikiem krynickiej grupy GOPR, ekspertem w sprawie wykorzystania helikopterów w akcjach ratowniczych docenianym w kraju i za granicą, szkolił ratowników górskich, policjantów, strażników granicznych, projektował bezpieczne stacje narciarskie. Ktokolwiek miał szczęście spotkać Maćka na swojej drodze, zapamiętał go jako radosnego, dobrego człowieka, dla którego zawsze najważniejszy był drugi człowiek.

To nie jest normalne, że kochany, lubiany podziwiany, spełniający swoje marzenia nie doczekawszy nawet czterdziestych urodzin zostawia wszystkich i wszystko na rzecz śmierci.

Kamila miała tylko 17 lat. Wyszła z domu, nie dotarła do szkoły, zostawiła przerażonych bliskich z dramatyczną ciszą w odpowiedzi na próby telefonicznego kontaktu. Wydawało się, że śliczna dziewczyna miała poukładane w głowie znacznie lepiej niż wielu jej rówieśników. Była wolontariuszką. Koleżanki, koledzy, podopieczni zapamiętali ją jako radosną, ciepłą, pełną wdzięku osóbkę zawsze gotową pomagać. Dzień po jej zniknięciu w setkach egzemplarzy internauci powielili apel o pomoc w poszukiwaniach zamieszczony przez zrozpaczoną siostrę. Odnaleziono niestety jej ciało. Odpowiedzi na pytanie: „dlaczego?” Nikt dotąd nie odnalazł.

Tego samego dnia, w którym zakończono poszukiwania Kamili, nowosądecka policja ogłosiła także dramatyczny finał poszukiwań 20-letniego chłopaka z pobliskiego Mystkowa, który wyszedł z domu w niedzielę. Okazało się, że on też poszedł tam, gdzie Maciek i Kamila.

W mediach ukazał się lapidarny komunikat policji, z którego można się dowiedzieć, że „z uwagi na dobro bliskich” informację trzeba streścić do trzech komunikatów: koniec akcji, człowiek nie żyje, udział osób trzecich wykluczono.

Jeszcze pachnie drukiem książka Marii Jarosz, socjolog z Instytutu Studiów Politycznych PAN zatytułowana: „Samobójstwa. Dlaczego teraz”. W niej znajdziemy analizę przypadków z ostatnich 60 lat. Efekt tej analizy przeraża: wzrost o 400 procent. W ubiegłym roku w Polsce odebrały sobie życie 903 kobiety i 5.193 mężczyzn. Mamy w kraju już niemal dwa razy więcej samobójców niż ofiar wypadków drogowych. Mamy w Polsce więcej samobójstw niż zabójstw. Różnica polega na tym, że z prewencją zabójstw i skutków wypadków drogowych walczy cały sztab ludzi i kilka potężnych instytucji. Prewencji samobójstw nie ma w Polsce wcale. A jeśli jest taka, o której nie wiemy – nie działa. Liczby są tego najlepszym dowodem. Kto w ślad za myślą autorki wspomnianej książki wyciągnie wniosek, że dynamika zjawiska powinna zmusić WSZYSTKICH do działania, które może odwrócić ten trend?

Nie możemy się zgodzić na dalszą bezczynność. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby zapobiec kolejnym pytaniom ” Na miły Bóg…dlaczego?”. Potrzebujemy sojuszników.

~ Iwona Kamieńska /Fundacja Tarcza/

Podwójnie niepełnosprawni

IMG_9187Drogi inwalido! Musisz być silny i mobilny, jeśli chcesz zdobyć orzeczenia o niepełnosprawności potrzebne do normalnego funkcjonowania w Polsce. Musisz też mieć stalowe nerwy i znać lekarza o stalowych nerwach. Jeśli wybierasz się załatwić formalności samochodem – zatankuj pełen bak. Jeśli pracujesz – weź urlop.  Jeśli nikt nie może Cię wyręczyć, szykuj się do przyjęcia „na klatę” skutków systemu orzecznictwa będącego niewypałem, funkcjonującego od 1997 r. i krytykowanego od kilkunastu lat. Kolejny rząd nie zdążył go jeszcze naprawić.

Staszek, od dwóch lat na wózku inwalidzkim otrzymał  niedawno  z ZUS-u dokument potwierdzający jego niepełnosprawność i otwierający możliwość ubiegania się o przyznanie renty. Orzeczenie wydał lekarz – orzecznik ZUS nadając mu roczny termin ważności, mając pewnie nadzieję, że za rok Staszek z wózka wstanie. Chłopak odetchnął z ulgą, gdy pomyślał, że oto skończyła się dla niego kilkudniowa pokuta na rzecz biurokracji związana z wypełnianiem druku, kompletowaniem załączników do druku oraz z wizytami u lekarza pierwszego kontaktu i u specjalistów, którzy muszą do wniosku dorzucić swoje „trzy grosze” w postaci autorskich opinii o stanie zdrowia potrzebnych orzecznikowi do wnikliwego rozpoznania przypadku. Staszek złożył stos papierów w urzędzie, odczekał cierpliwie aż ktoś wniosek rozpatrzy, orzecznik sprawę osądzi i już cieszył się spokojem od urzędowych pielgrzymek na kolejne 12 miesięcy. Przedwcześnie.

Gdy  zdarzyło mu się zaparkować, na kopercie ze znaczkiem dedykującym miejsce postojowe takim jak on, zorientował się, że karta parkingowa uprawniająca do zajęcia tej koperty straciła ważność. Nie czekając pospieszył więc na odmianę do Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, gdzie ulokowano biuro rozpatrujące wnioski o przyznanie uprawnień do parkowania na „inwalidzkich” kopertach. Zapomniał, że w Polsce trzeba być niepełnosprawnym podwójnie: raz dla ZUS-u, a drugi raz – dla urzędu, który może wydać kartę parkingową.

Zamiast nowej karty, wręczono mu wniosek, załącznik do wypełnienia przez lekarza, polecono ponownie skompletować dokumentację medyczną, złożyć wszystko razem w urzędzie i czekać aż zbierze się komisja, która raz jeszcze orzeknie, że Staszek jest niepełnosprawny. Ledwie wydane orzeczenie z ZUS, dla PCPR nie ma najmniejszego znaczenia. Nawet gdyby urzędnicy chcieli, nie mogą go respektować. Tak to wymyślono w 1997 roku.

Mina lekarki do której Staszek za kilka dni zawita z prośbą o wypełnienie kolejnego „zaświadczenia o stanie zdrowia”, bliźniaczo podobnego do tego, które wystawiała parę dni wstecz, tyle, że na innym formularzu – bezcenna. Miła pani doktor już przyzwyczaiła się, że w jej misji coraz więcej czasu pochłania wypełnianie formularzy.

Polski system orzecznictwa daleko odbiega od standardów Unii Europejskiej, został także ostro skrytykowany przez Najwyższą Izbę Kontroli W informacji o wynikach kontroli systemu (KPS-4101-02-00/2012, Nr ewid. 7/2013/P/12/105/KPS) przeprowadzonej przez inspektorów NIK czytamy:

„Stan prawny (…) nie uległ zasadniczej zmianie, mimo iż NIK w przeszłości wskazywała m.in. na celowość podjęcia (…) działań integrujących oba systemy. Pozwoliłoby to na zmniejszenie wydatków publicznych, zaś ujednolicenie orzecznictwa miałoby pozytywny wpływ na jakość orzekania. Podmioty uprawnione nie podjęły jednak inicjatywy ustawodawczej(…). Zdaniem NIK, zbieżność zadań wykonywanych w systemach orzekania dla celów rentowych i o niepełnosprawności, uzasadnia potrzebę wprowadzenia (…) zmian w obowiązującym stanie prawnym, w celu ich zintegrowania. Może to nastąpić w drodze powołania jednej instytucji orzekającej o stopniu niesprawności, zarówno dla potrzeb orzekania dla celów rentowych, jak i w zakresie wsparcia niezbędnego osobom ze stwierdzoną niesprawnością. Systemy te posługują się podobnymi kryteriami wobec wnioskodawców (…). Ich zintegrowanie wyeliminowałoby m.in. konieczność uczestniczenia przez osobę z orzeczoną niezdolnością do pracy, której przyznano świadczenie rentowe, w kolejnym postępowaniu administracyjnym prowadzonym przez zespół ds. orzekania o niepełnosprawności, w celu uzyskania niektórych uprawnień i ulg przysługujących osobie niepełnosprawnej

Zintegrowanie systemów powinno również pozwolić na zmniejszenie wydatków na działalność orzeczniczą (…)”.

O tym, że system sprawiający tyle kłopotu jest nieefektywny i wymaga zmian, mówi otwarcie także wiceminister pracy i polityki społecznej oraz pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych Jarosław Duda.

Niestety jak dotąd – wszystko zaczyna się i kończy na słowach.

~ Iwona Kamieńska

Międzynarodowa Letnia Szkoła Demokracji- Wrocław 2014r.

LETNIA SZKOŁA DEMOKRACJIFundacja Tarcza, została zaproszona w czerwcu 2014r.  do udziału w  „LETNIEJ SZKOLE DEMOKRACJI- INNOWACJA I ZMIANA W SEKTORACH PUBLICZNYM I PRYWATNYM”. Projekt jest realizowany przez Instytut Politologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Przedsięwzięcie wspierają takie podmioty jak: Uniwersytet Koblenz- Landau z Niemiec, Uniwersytet Libre de Bruxelles z Belgii, Uniwersytet of BucharestUniwersytet Babes Bolyai z Rumunii. Głównym celem Szkoły letniej demokracji, jest przeprowadzenie badań w zakresie zmian zachodzących w polskiej administracji publicznej i w sektorze prywatnym oraz określenie ich słabych i mocnych stron. W związku z naszym udziałem w tym ważnym wydarzeniu, przygotowaliśmy specjalną prezentację, którą dzielimy się również z Państwem.
Więcej…