Telefon: +48 668141111

Konfrontacja prowadzonych badań, a przemoc widziana oczami ofiary

„Człowiek współczesny z trudem toleruje własną samotność, może dlatego, że bardziej niż w innych epokach zachowane są jego zdolności porządkowania własnego życia psychicznego, większe u niego niebezpieczeństwo rozbicia tego porządku, a w samotności silniej własną dezintegrację się odczuwa”

Antoni Kępiński — Lęk

„Łącząc kłamstwo ze strachem węzłem współpracy – można mieć pewność, że się same nigdy nie rozwiążą.”

Władysław Grzeszczyk — Parada paradoksów

„Przezwyciężenie strachu to początek mądrości.”

Bertrand Russell

„Przełam blokady…ratuj rodzinę” to hasło naszej wspólnej debaty. Specjaliści w dziedzinie przeciwdziałania przemocy w rodzinie działają w Polsce od wielu lat. Działa uchwalony dnia 2 kwietnia 1997 roku, najważniejszy akt prawny naszego kraju jakim jest Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Już w 1978 roku,  Polska zaproponowała Komisji Praw Człowieka ONZ uchwalenie konwencji o prawach dziecka, która przez Zgromadzenie Ogólne ONZ została przyjęta w 1989 roku. Następnie po 13 latach od przedstawionej przez Polskę propozycji, została ona ratyfikowana przez nasz kraj. Od 1998 roku istnieje w Polsce procedura tzw. „Niebieskiej Karty”, a w latach 1991-1992 problematyka przemocy w rodzinach została wprowadzona do Krajowego Programu Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Od 29 lipca 2005 roku, uchwalona została ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie.

Wielu specjalistów w znaczący dla naszego kraju sposób, działa w celu przeciwdziałania przemocy, odkąd zaczęło w latach 90. wzrastać zainteresowanie tym problemem. Każda instytucja powołana do zwalczania przemocy, postępuje w ramach własnych kompetencji i węższego bądź szerszego zakresu działania. Wiele różnych programów, pomysłów postępowania, norm i wykładni prawa tworzą zespolone systemy pomocowe wsparcia ofiar przemocy rodzinnej. Jeśli stwierdzimy, że programy poszczególnych instytucji działają w zintegrowanym systemie eliminacji przejawów agresji domowej w Polsce, skąd zatem pojawiają się następujące wypowiedzi ofiar przemocy?:

– Sądeczanka w wieku 33 lat: „z każdym dniem jest coraz gorzej zamiast być lepiej, jak obiecywano. Bardzo bym chciała żeby moje życie było lepsze niż do tej pory, a takiego życia nigdy nie zaznam. Moja sytuacja nie ulegnie zmianie, ponieważ jak było, tak dalej jest i jakoś muszę żyć -dla dzieci…”

– Mieszkanka Muszyny w wieku 34 lat: „Nie wierzę w to, że jeszcze kiedykolwiek będę szczęśliwa i zadowolona z życia. Zbyt wiele drzwi chciałam otwierać, a to i tak nic nie dało. Nie mam nadziei ani ochoty dalej żyć.”

-Starosądeczanka w wieku 43 lat: „poprosiłam o pomoc i jestem sama, bezradna. Nie wierzę w żadne zmiany i obietnice, to zbyt długo trwa, a ja tracę siły”

– Starosądeczanka w wieku 41 lat: „Już nie wierzę, że moja sytuacja może ulec zmianie. Nic się nie zmieni, chyba że choroba go zmieni”.

– Mieszkanka Muszyny w wieku 39 lat: „nikt nie pomógł mojemu dziecku uporać się z problemem, a sprawa karna to nie wszystko. Nikt nie uwzględnia małoletnich”

 

Jak pokazują badania prowadzone na terenie działania Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu, pracy jest wciąż wiele. Jakże wymowny jest niski poziom wrażliwości społecznej na ten problem, z jednej perspektywy niska świadomość ofiar przemocy o fakcie uczestniczenia w aktach tego zjawiska, a z drugiej strony duża świadomość niektórych tylko kobiet i wiążąca się z tym bezradność, samotność i godzenie się na zakotwiczenie w aktualnym dla danej ofiary etapie swojego życia.

Badania, które prowadziłam na terenie działania naszej jednostki na przełomie
3 ostatnich lat pokazują, że nasze wsparcie – przedstawicieli instytucji wezwanych do faktycznego wsparcia, niestety kuleje. Od 2007 roku wzrosła liczba sporządzonych niebieskich kart świadczących o przemocy domowej. W 2007 roku odnotowaliśmy 176 niebieskie karty,natomiast w kolejnych latach było ich 244 w 2008 roku i 384 w 2009 roku. Odnotowano 5 332 interwencji w przeciągu tego okresu, mogących mieć związek z przemocą sprawcy wobec domowników, z czego tylko 168 spraw zostało skierowanych do sądu z aktem oskarżenia. W 1739 przypadkach na miejscu zdarzenia zastosowano pouczenie, w związku z faktem, że ofiary nie chciały zgłaszać zawiadomień o doznawanej przemocy, lub faktem, że interwencje dotyczyć mogły nieporozumień domowych. Przy pierwszym zetknięciu z rodziną i przeczeniem ze strony ofiary, iż przemocy doznają, trudno jest od razu ocenić, czy ofiara nie chce zgłaszać przemocy ponieważ boi się sprawcy, czy dlatego, że przemocy faktycznie nie ma. Niemniej, funkcjonariusze pomimo tego, pouczali  osoby na miejscu zdarzenia, o możliwości zgłoszenia przestępstwa przemocy. Takie przypadki stanowią blisko 33% wszystkich interwencji, mogących mieć związek z przemocą. Pięć z sześciu zabójstw, jakie miały miejsce w 2009 roku na terenie działania komendy, wiązały się z przemocą w domu.  Natomiast na przestrzeni trzech lat osadzono do wytrzeźwienia w związku z prowadzonymi interwencjami dotyczącymi przemocy 997 osób, co stanowi w   poszczególnych latach następujący procent w odniesieniu do wszystkich interwencji: w roku 2007 – 22% osób osadzono do wytrzeźwienia, w 2008 roku 36 %, natomiast w 2009 roku już 42 %. Widać wyraźnie tendencję wzrostową, udziału nietrzeźwych osób w stosowanej przemocy w rodzinie. 75 % prowadzonych postępowań dotyczących przemocy, kończyło się w związku m.in. z daną ofierze możliwością wycofania się ze sprawy karnej zanim trafiła ona do sądu. Śmiało można zaznaczyć, że wycofanie się ofiary przemocy z toczącego się postępowania nie jest jednoznaczne z ustaniem przemocy, ale formą uwikłania i uzależnienia od sprawcy. Z rozmów jakie prowadziłam z ofiarami przemocy, wynika że najczęściej jest to uzależnienie ekonomiczne, ale również przekonania społeczne, osłabienie i osamotnienie w problemie, ufność w odrodzenie miłości, poczucie braku wsparcia.

Podjęcie decyzji pobudzającej do działania, stanowi dosłownie dla każdej ofiary największy i najtrudniejszy krok. Natomiast poczucie zawiedzenia jakie ofiara doznaje w tej pierwszej, bądź kolejnej fazie udzielania wsparcia sprawia, że osoba pokrzywdzona jednak bardzo szybko się wycofuje z zeznań, wybierając ten mniej zagmatwany proces egzystowania, a mianowicie dotychczasowy. W odpowiedzi na moje pytanie, dlaczego się Pan/Pani wycofała? Osoby odpowiadały: „oczekiwałam innego wsparcia”, „nie myślałam, że pomoc tak długo trwa i jest jednocześnie tak krótkotrwała”, „co z tego, że zgłosiłam, jak wracam do domu z katem?”, „nie mam siły opowiadać ciągle tej historii w każdej instytucji od nowa…” Co więcej, wobec sprawców przemocy na przełomie analizowanych lat, zastosowano tylko dwukrotnie środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania i dwukrotnie zakaz zbliżania się do pokrzywdzonego. Warto wspomnieć, że na terenie miasta Nowego Sącza i Powiatu Nowosądeckiego zamieszkuje 282 008 osób. Natomiast sprawców przemocy domowej zgodnie z ilością prowadzonych niebieskich kart odnotowano w sumie 804 osoby, w przeciągu 3 lat (przy czym zaznaczyć należy, że kilkukrotnie zakładana niebieska karta mogła dotyczyć jednego sprawcy).

Z moich obserwacji wynika, że długofalowe działania przedstawicieli instytucji pomocowych sprawiają, że w konsekwencji ofiara często wycofuje się z zeznań utwierdzając się w przekonaniu, że wytrzyma koleje dawki przemocy, nie wierząc w skuteczność i efektywność wsparcia osób trzecich. Kobiety, z którymi rozmawiam, pomimo różnych sytuacji życiowych przechodzą tą samą ścieżkę i spotykają się z tymi samymi problemami ze strony instytucji i bliskich osób. Można je zobrazować w następujących etapach:

  1. KRES WYTRZYMAŁOŚCI

Następuje punkt kulminacyjny znoszenia przemocy przez ofiarę, co staje się motorem do działania. Na tym etapie najczęściej nie jest powiadamiana żadna instytucja. Osoba pokrzywdzona zaczyna szukać pomocy u najbliższych i chce zmiany. Tymczasem mentalność otaczającego środowiska wciąż kieruje się stereotypami, nie wyznając mieszania się w sprawy innych. Istnieje zwana potocznie spychologia cudzych problemów i przekonanie, że ofiara wytrzyma ignorowany przez otoczenie dramat – jak dotychczas.

Sądeczanka w wieku 34 lat:” ja wiedziałam, że doświadczam przemocy i wiedziałam też, że nikt mi w to nie uwierzy. Moja rodzina uważała nas za wzorowe małżeństwo. Kochaliśmy się przecież. Tyle, że wciąż robiłam coś nie po myśli mojego męża: a to smuga na oknie, okruszek na stole… myślałam, że jak powiem o moim problemie to wystarczy odizolować mojego męża na jakiś czas, poddać go terapii i będziemy szczęśliwi. Tyle, że on nie chciał, a na siłę się nie da. Dowiedziałam się, że tak prosto być nie może. Mieszkałam z nim do końca moich sił. Potem zdobyłam się na odwagę, wzięłam dziecko i uciekłam do rodziców, powiedziałam o wszystkim. Po długiej drodze jaką przeszłam – rozwiodłam się. Przestał mnie wreszcie bić do nieprzytomności…”

  1. KRZYK O POMOC

Pokrzywdzona osoba zgłasza doświadczanie przemocy u możliwie wszystkich instytucji, jakie wg niej pomocy udzielają, opowiadając swoją przykrą historię kilkukrotnie. Zbiera resztki sił i idzie na Policję, lub miejskich/gminnych ośrodków pomocy społecznej, kuratora, prokuratora, ośrodków rozwiązywania problemów alkoholowych, psychologów itd. Co się następnie dzieje? Każda instytucja zajmuje się problemem zgodnie z zakresem swoich obowiązków. Nie ma kompleksowych rozwiązań, wspólnej i zazębiającej się pracy nad poprawą bytu ofiary. Pokrzywdzona czuje niechęć na tym etapie, brak realnego zainteresowania, bezradność i brak wiedzy na temat tego co ją czeka.

Sądeczanka w wieku 62 lat mówi: „żyję z mężem od 40 lat. On znęca się nade mną psychicznie, teraz już tylko psychicznie…ale jak byłam w ciąży bił mnie po brzuchu żebym nie urodziła chorego dziecka – tak tłumaczył. Szarpał za włosy i uderzał o ścianę. Nie chciał dzieci -urodziłam dwoje. Są wykształceni, postawieni na wysokim poziomie. Jak miałam im powiedzieć, że mdleję w wannie psychicznie wyczerpana? Jak miałam powiedzieć w pracy, że mnie – pracownicę banku wyniszcza od środka mąż? To byłoby poniżające, zniszczyłabym dzieciom karierę… więc dużo książek czytałam, stworzyłam sobie swój świat. Dobrze zarabiam. Myślałam, że wytrzymam. Nikt o niczym nie wiedział. Mąż był bardzo miły i zabawny w towarzystwie i nie nadużywa alkoholu. Moja gehenna zaczynała się gdy byliśmy tylko we dwoje. Kiedy już powiedziałam dość, poszłam do adwokata i na Policję. Okazało się, że rozwód i wyprowadzenie się z domu mojego męża nie jest tak proste jak mi się wydawało. Mnie już nie można pomóc. Jestem z problemem sama. Teraz nie mam już siły. Płaczę, zamykam się w pokoju, mam stany lękowe, ukrywam wszystko przed wszystkimi, bo i tak mi nie uwierzą, przecież trwam w tym 40 lat…”

  1. RZECZYWISTOŚĆ  W SZARYCH ODCIENIACH

W trakcie zaangażowania instytucji pomocowych ofiara początkowo nabiera siły do działania. Dowiaduje się, co to w ogóle  jest przemoc. Liczy i głęboko wierzy, że ktoś wreszcie jej pomoże, bo sama już nie daje rady. Jak się okazuje czas mija, a ona wciąż mieszka z oprawcą, wciąż próbuje się bronić. Pomoc jest – gdzieś z boku, a ona z katem w środku wspólnego domu.

Mieszkanka podsądeckiej miejscowości w wieku 38 lat: „mam 14 dzieci, a w małżeństwie jestem od lat 18. Mąż bił mnie i dzieci regularnie, nie pozwalał dzieciom jeść, zabraniał wszystkiego. Gdy chciał gwałcić wyrzucał dzieci na pole, a mnie brał w kuchni kiedy chciał i jak chciał. Nigdy się nie zabezpieczał. Ja nie mogłam wychodzić na zewnątrz, do sklepu czy Kościoła, nie mogłam spotykać się z rodziną. Przez 17 lat myślałam, że tak ma prawie każda kobieta, że on mnie kocha jak ja jego. Myślałam, że przestanie chodzić na prostytutki i będzie prawdziwym tatą. Nawet nie wiedziałam gdzie miałabym pójść i prosić o pomoc… dopiero na Policji dowiedziałam się, że doświadczam przemocy, że tak nie musi być. Zanim sprawa się skończyła mieszkaliśmy razem. To był najgorszy okres w moim życiu. Gorszy niż wtedy gdy po prostu bił i gwałcił… Dyrektor ośrodka pomocy społecznej pomogła mi uciec. Po 17 latach dopiero dowiedziałam się, co to jest normalne życie. Ale mój mąż już wyszedł z więzienia i wraca do nas… mówi, że zabije.”

  1. OSŁABIENIE I REZYGNACJA

Czas udzielanej pomocy, trwania procesu karnego, który wcale tymczasowym aresztowaniem czy inną forma izolacji sprawcy od ofiary, nie musi się zakończyć – jest tak długi, że w zdecydowanej liczbie – ofiary korzystają z prawa do odmowy zeznań i rezygnują z toczącego się postępowania karnego.

Mieszkanka Krynicy w wieku 45 lat: „…żałuję, że sprawy nie pociągnęłam do końca, ale wierzyłam, że mąż się poprawi jak obiecywał. Mieszkamy wciąż razem. Kiedy toczyła się sprawa próbował różnych metod, żeby mnie przekonać do wycofania zeznań: przynosił kwiaty, był miły dla mnie i dzieci, rzadko wpadał w furię i prawie w ogóle nie bił. Na początku byłam silna, ale w końcu mu uwierzyłam i po raz trzeci wycofałam sprawę karną, a cały dramat zaczął się od nowa. Do tej chwili, sprawy karne sprawiały, że mąż się na jakiś czas uspokajał, a kiedy dramat wracał, zgłaszałam przestępstwo na Policji po raz kolejny. Chciałam go  wystraszyć, a nie wsadzić do więzienia. Teraz żałuję, bo nikt mi nie uwierzy, że faktycznie przemocy doświadczam, a mnie po prostu brakuje sił. Prościej jest uwierzyć w poprawę męża, niż wytrwać w postanowieniu, że więcej przemocy nie zniosę…”

Część kobiet, z którymi rozmawiałam dotrwało do końca. Z badań jakie prowadziłam wynika, że na przełomie 3 lat prowadzonych było 821 postępowań, z czego tylko 168 zakończyło się skierowaniem aktu oskarżenia do sądu, co stanowi tylko 25 % wszystkich prowadzonych postępowań. Niemniej, zdecydowana większość pokrzywdzonych zatrzymała się na etapie osłabienia i rezygnacji. Pomoc udzielana ofierze powinna być nie tylko profesjonalna ale przede wszystkim zintegrowana w jedną spójną całość wszystkich instytucji. W trakcie rozmów z pokrzywdzonymi dowiedziałam się, że najbardziej irytujący jest fakt, że ufnie opowiadają kilkukrotnie swoją tragedię, w różnych instytucjach, wciąż nie widząc końca przemocy i leku na definitywne zatrzymanie przemocy.

Łącząc siły, jak tu – podczas konferencji, można przełamać blokady międzyinstytucjonalne, wyznaczając na przykład swoich przedstawicieli do współpracy między sobą w pełnym zakresie…w zakresie, który należałoby uzupełnić o zapotrzebowanie pochodzące od samych ofiar. To pokrzywdzone osoby wskazują na nasze mankamenty i    proponują ewentualne rozwiązania. Stworzenie jednego, sprawnego programu wielu instytucji, ale i również angażując do tego ofiary przemocy, będziemy mogli wszyscy razem a nie w odosobnieniu instytucjonalnym – współpracować, co zdecydowanie wzmocni siły. Żadna ofiara nie powinna być pozostawiona w gąszczu instytucji i zdana na swoją wiedzę lub niewiedzę, w temacie szeroko rozumianych systemów pomocowych.  Kto z nas, spośród tych, którzy przemocy nie znają – wiedziałby bez podpowiedzi, do kogo się zgłosić? Co zrobić, żeby się ratować?

Jedno jest pewne: należy znaleźć wspólny język międzyinstytucjonalny, który nie byłby ograniczany choćby ustawą o ochronie danych osobowych, spojrzeć praktycznie na problem oczami ofiary, a w konsekwencji globalnie udzielać pomocy od samego początku  do końca – wspólnie. Dzięki temu każda ofiara – nawet ta, która na systemach pomocowych się po prostu nie zna, zostanie objęta naszym wsparciem. Informacja o przemocy, powzięta przez daną instytucję pomocową, a następnie  natychmiast weryfikowana wraz z pozostałymi organami, eliminowałaby przykre doświadczenia ofiary związane z kilkukrotnym powtarzaniem jej traumatycznych przeżyć. Byłoby to możliwe w konsekwencji stworzenia zespołów, w skład których wchodziliby przedstawiciele różnych instytucji, działających wspólnie, w miejscu zaistnienia przemocy. W sytuacji potwierdzenia przemocy – kompleksowość udzielanego wsparcia powinna być doprowadzana do końca prowadzonych czynności. Jak wskazały badania, udzielane wsparcie zostaje w pewnym momencie przerwane, w związku m.in. z możliwością wycofania zeznań przez pokrzywdzoną osobę. Natomiast w momencie uwikłania w przemoc, ofiara narażona jest na negatywne wpływanie sprawcy przemocy, zwłaszcza dlatego, że mieszkają pod jednym dachem.

Nasuwa się zatem pytanie: czy w momencie potwierdzenia przemocy w rodzinie, należy dawać pokrzywdzonym możliwość wycofania się ze złożonych zeznań? A co za tym dalej idzie – co zrobić, aby pomimo naszej pomocy ofiara nie czuła się zamknięta „w domowym więzieniu”?

„Jeden idzie do bliźniego, ponieważ szuka siebie, a drugi, ponieważ chciałby się zatracić. Wasza zła miłość do siebie sprawia, że samotność staje się dla was więzieniem…”

Fryderyk Nietzsche (Mowy Zaratustry: O miłości bliźniego)

– Elżbieta Gargas- Michalik